Legenda polskiego rocka kazała czekać swoim fanom na nową płytę dokładnie 4 lata. Początkiem listopada w sklepach muzycznych pojawił się kolejny krążek zespołu zatytułowany po prostu T.Love. Zaledwie kilka dni po premierze trafił on na listę bestsellerów i najchętniej kupowanych płyt ostatniego miesiąca w sklepie Empik.

T.Love jak zwykle zaskoczył fanów niebanalną okładką albumu. Ciekawostką jest to, że została ona stworzona przez fotografa i plakacistę Rosława Szaybo, który ma na swoim koncie współpracę m.in z brytyjskimi “Metal Gods” – Judas Priest. Niekonwencjonalność oraz pomysłowość projektu okładki tkwi w jej prostocie. Jak sam jej twórca podkreśla “Proste jest najtrudniejsze, a Muniek chciał tylko napis na okładce T.LOVE. Zrobiłem i myślę że jest zauważalna”. Nie lada gratką dla fanów jest to, że najnowsze wydawnictwo zespołu jest dostępne w 3 wariantach (wersja podstawowa 13 kompozycji, wersja deluxe 18 utworów, a także winyl na którym znajduje się 12 piosenek). W najczęściej kupowanej wersji deluxe, składającej się z 2 krążków, na pierwszym znajdziemy 13 świeżych kompozycji zespołu, a druga płyta jest zdecydowanie uboższa jeśli chodzi o ilość utworów. Warto natomiast podkreślić, że jest tylko skromniejsza jeśli chodzi o ilość piosenek, a nie ich jakość, bo jak wiadomo nie od dziś, to ta druga wartość jest dla T.Love priorytetem. Dlatego też zaprosił do współpracy Johna Portera, którego słuchacze mają przyjemność usłyszeć w kawałku Pack Me In Your Suitcase, a także Sławomira Nosowskiego, który wspiera wokalnie Muńka w utworze o przewrotnej nazwie Nie ma takiego numeru. Najnowszą płytę zespołu jego wokalista definiuje jako soul-punk, muzyka ma się opierać na charakterystycznych gitarowych riffach i chwytliwej melodii.

Autorem wszystkich tekstów na płycie jest wokalista Muniek Staszczyk, natomiast za kompozycje muzyczne odpowiadają wszyscy członkowie zespołu. Jak podkreśla sam frontman kapeli, płyta ta różni się zdecydowanie od poprzedniego wydawnictwa Old is Gold, przede wszystkim pod względem tego jakie niesie za sobą przesłanie. Krążek sprzed 4 lat oscylował wokół tematów duchowości i ponadczasowości, natomiast najnowsza płyta zespołu skupia się na twardej i bezkompromisowej ocenie współczesności. T.Love jako jeden z nielicznych polskich zespołów chętnie porusza w swoich tekstach nie tylko bezpieczne i proste kwestie, które zawsze spotykają się z aprobatą odbiorców, lecz nie boi się również sięgać po tematy trudne i kontrowersyjne, które nie zawsze mogą spotkać się z poparciem wszystkich słuchaczy. W związku z tym na płycie możemy posłuchać m.in. o nastrojach politycznych, które wzbudza obecna sytuacja w Europie (utwór Bum Kassandra). Poza utworami dobitnie politycznymi, na płycie nie brakuje także tekstów bardzo osobistych takich jak np. Moi Rodzice w której poza bluesowym brzmieniem gitar można usłyszeć dźwięki harmonijki ustnej. W melodycznym i rytmicznym numerze Alkohol nie brakuje ciekawych partii gitarowych, a początkowy riff może kojarzyć się poniektórym ze wstępem do Are You Gonna Be Me Girl zespołu Jet.

Nowa płyta zespołu T.Love wzbudzi zainteresowanie nie tylko wiernych fanów kultowej polskiej kapeli, lecz także fanów zmarłego Dawida Bowie, którego pamięci dedykowana jest piosenka Warszawa Gdańska. Pierwszym singelm promującym płytę jest utwór Pielgrzym w którym da się  zauważyć dość silną inspirację zespołem The Clash, jeśli chodzi o partię gitary basowej. Cała płyta jest bez wątpienia bardzo melodyjna z dobrą, aczkolwiek  bardzo prostą linią basową. Na szczególną uwagę zasługuje także brzmienie gitar i perkusji, które nadają utworom  niepowtarzalnego wigoru. Myślę, że cała płyta dowodzi tylko jednemu – T.Love jest jak wino, im starsze tym lepsze. W mojej opinii, starzy wyjadacze polskiego rock’n’rolla utwierdzają słuchaczy w przekonaniu, że jeszcze długo nie dadzą odebrać sobie tytułu legendy polskiego rocka i od 34 lat utrzymują nadal mistrzowski poziom muzyczny.

 

 

Anna Wojtasik